Afera KPO: dotacje na jachty, solaria i kursy brydża

Na oficjalnej stronie Krajowego Planu Odbudowy pojawiła się mapa pokazująca, które firmy otrzymały wsparcie finansowe z unijnych funduszy. W założeniu, środki te miały służyć odbudowie gospodarki po pandemii i wspierać innowacyjność przedsiębiorstw. Tymczasem rzeczywistość zszokowała opinię publiczną: na liście dofinansowanych projektów znalazły się m.in. zakup jachtu, rozbudowa garderoby, solarium, kurs gry w brydża czy nawet wirtualna strzelnica.
Burza w sieci
Informacje te natychmiast wzbudziły ogromne oburzenie w sieci. Internauci nie kryli frustracji, ale najmocniej zareagowali politycy, zarówno z opozycji, jak i obozu rządzącego.
– „Setki tysięcy złotych na jachty, sauny, maszyny do lodów, platformy do gry w brydża… A na fabrykę leków już nie wystarczyło. Przecież to jest taki skandal, że głowa mała” – napisała Marcelina Zawisza z partii Razem.
– „Miliardy z KPO na domki na wodzie, luksusowe meble i solaria dla pizzerii. Trwonienie publicznych środków na niespotykaną skalę. A pożyczki spłacą wszyscy Polacy!” – grzmiał poseł PiS, Jacek Sasin.
– „Szpitale onkologiczne nie dostały ani grosza, bo środki poszły na ekspresy i jachty. Program Jacht+ im. Donalda Tuska” – skomentował z kolei lider Konfederacji, Sławomir Mentzen.
Ministerstwo tłumaczy…
Ministerstwo Funduszy i Polityki Regionalnej nie pozostało obojętne. Wiceminister Jan Szyszko przyznał, że chodzi o inwestycję w sektorze HoReCa (hotelarstwo, gastronomia, catering), który faktycznie ucierpiał w czasie pandemii. Wsparcie miało pomóc firmom się podnieść i rozszerzyć działalność.
Jednak sam Szyszko przyznał, że „projekty wybrane do finansowania sprawiają wrażenie dość cwaniackich” i że „włos się jeży na głowie”, gdy analizuje się niektóre wnioski – jak ten dotyczący rozbudowy garderoby. Cała inwestycja HoReCa stanowi mniej niż 0,5% wartości całego planu KPO, ale to wystarczyło, by wywołać burzę.
Pierwsze konsekwencje: dymisja i kontrole
W związku z ujawnionymi nieprawidłowościami z końcem lipca została odwołana prezes Polskiej Agencji Rozwoju Przedsiębiorczości (PARP), Katarzyna Duber-Stachurska. Nowy p.o. prezesa, Krzysztof Gulda, otrzymał polecenie wszczęcia kontroli wśród wszystkich partnerów odpowiedzialnych za wdrożenie kontrowersyjnych dotacji.
Ministerstwo podkreśliło, że PARP wybrała operatorów regionalnych w otwartym konkursie, a ci wskazywali ostatecznych beneficjentów. Nie są to jednostki rządowe. Resort zapewnia, że kontrola obejmie „każdą złotówkę”.
Kto mógł otrzymać środki?
Dotacje – od 50 tys. do nawet 540 tys. zł – były przeznaczone dla mikro, małych i średnich firm z branż: hotelarskiej, gastronomicznej, turystycznej i kulturalnej. Warunkiem było udokumentowanie spadku obrotów o min. 20% podczas pandemii oraz zaproponowanie „dywersyfikacji działalności”, czyli nowej usługi lub produktu wpisującego się w PKD i budżet projektu. Minimalny wkład własny wynosił 10%, a czas realizacji – jeden rok.