W cztery lata była żona Jeffa Bezosa wydała już połowę swojego majątku

MacKenzie Scott – była żona Jeffa Bezosa, współtwórczyni wczesnego Amazona i nagradzana pisarka – mogłaby dziś żyć jak stereotypowa miliarderka: prywatne odrzutowce, jachty, fundusze hedgingowe, gale z nazwiskami na fasadach muzeów. Zamiast tego w ciągu zaledwie czterech lat przekazała organizacjom społecznym ok. 14 mld dolarów. I zrobiła to w sposób, który rozbroił cały sektor: bez warunków, bez długich wniosków, bez prawa do nazwy. Przekazuje środki i znika z pola uwagi. Najcichsza miliarderka Ameryki wywiera dziś prawdopodobnie najgłośniejszy wpływ na globalną filantropię.
Od rozwodu do „oddawania w tempie niespotykanym”
Po głośnym rozwodzie MacKenzie Scott odeszła z majątkiem szacowanym na ok. 38 mld dolarów. Już wtedy zapowiedziała, że potraktuje te pieniądze jak zobowiązanie wobec społeczeństwa – nie trofeum do przechowywania. Od słów przeszła do działania w tempie, którego wcześniej w świecie wielkiej dobroczynności po prostu nie było. Nie zakładała fundacji z rozbudowaną biurokracją. Zamiast tego zbudowała smukły zespół, który weryfikuje wiarygodność organizacji, po czym… wysyła przelew. Bez wielomiesięcznych konkursów i bez zbędnej celebracji.
Na czym polega jej „nowa umowa” z organizacjami
Paradoksalnie prostota jest tu rewolucyjna. Scott daje granty ogólne (unrestricted) – pieniądze, którymi organizacja może zarządzać samodzielnie: zapłacić pensje, wynająć biuro, rozwinąć program, poduszkować ryzyko. W starej filantropii najłatwiej było dostać środki „na projekt”, za to najtrudniej na koszty stałe. Scott odwraca te proporcje, bo ufa, że to lokalni liderzy najlepiej wiedzą, czego potrzebują. To zaufanie to waluta równie ważna jak dolary.
Model działa też „anty-celebrycko”. Nie ma tabliczek z nazwiskiem, nie ma konferencji prasowych, nie ma „brandingowych” warunków. Ma być skutecznie i szybko. Stąd rekordowe tempo przyznawania środków i rozmach, który zaskoczył nawet weteranów trzeciego sektora.
Pieniądze Scott płyną do miejsc, które często są niedofinansowane i niewidzialne dla wielkich darczyńców: uczelnie publiczne i community colleges, banki żywności, organizacje walczące o równość rasową, schroniska dla kobiet, inicjatywy wspierające młodzież i zdrowie psychiczne, podmioty działające poza wielkimi metropoliami. Co ważne, gros środków trafia do organizacji kierowanych przez kobiety i liderów mniejszości, czyli tych, które historycznie miały trudniejszy dostęp do filantropii na dużą skalę.