Wyrok w sprawie Google: Apple oddycha z ulgą, konkurenci dostają dane

Sędzia federalny Amit P. Mehta ogłosił środki zaradcze w sprawie monopolu Google na rynku wyszukiwania. Sąd zablokował umowy na wyłączność przy dystrybucji wyszukiwarki i nakazał udostępnienie części danych wyszukiwarkowych konkurentom. Nie zarządzono jednak podziału firmy – Chrome i Android pozostają w Grupie; sąd uznał, że tak radykalna ingerencja byłaby „złym dopasowaniem”.
Co konkretnie Google musi (i czego nie musi) zrobić
- Zakaz wyłączności: Google nie może zawierać umów, które uniemożliwiałyby producentom urządzeń czy przeglądarek preinstalację lub promowanie konkurencyjnych usług wyszukiwania czy asystentów AI.
- Udostępnienie danych wyszukiwania: firma ma przekazać rywalom wybrane zbiory danych (jednorazowy „zrzut”, w ograniczonym zakresie), by ułatwić im budowę indeksów i poprawę jakości wyników. Dane reklamowe nie podlegają udostępnieniu.
- Brak „ekranów wyboru”: sąd odrzucił pomysł obowiązkowych ekranów wyboru domyślnej wyszukiwarki.
- Brak podziału aktywów: sąd odrzucił żądanie sprzedaży Chrome’a; uznał, że nie byłoby to proporcjonalne i groziłoby degradacją produktu.
A co z miliardami dla Apple?
Kluczowa dla rynku umowa Apple–Google – płatności za pozycję domyślnej wyszukiwarki w Safari – pozostaje nienaruszona. Analitycy od lat szacują, że to ponad 20 mld dol. rocznie tylko dla Apple. Rynek zinterpretował więc orzeczenie jako sukces status quo: akcje Alphabetu skoczyły po decyzji o ponad 7%, a Apple o ok. 3%.
Dlaczego sąd wybrał „lżejsze” środki
Sędzia Mehta podkreślił dynamiczne zmiany na rynku wyszukiwania wynikające z rozwoju AI. Zamiast strukturalnej amputacji (sprzedaż Chrome’a czy rozdział Androida) wybrał behawioralne ograniczenia: koniec z wyłącznością i jednorazowy dostęp do danych dla rywali. W jego ocenie silne środki strukturalne byłyby nieproporcjonalne wobec stwierdzonych naruszeń.
Co to znaczy dla konkurencji (Bing, DuckDuckGo, gracze AI)
Zakaz wyłączności usuwa barierę formalną, a zrzut danych może pomóc alternatywnym wyszukiwarkom przyspieszyć budowę indeksów i poprawić trafność wyników. Z drugiej strony brak ekranów wyboru i utrzymanie „domyślności” oznacza, że siła nawyku wciąż działa na korzyść Google – zwłaszcza mobilnie. Dlatego realna zmiana zależy teraz od jakości odpowiedzi AI i tempa wdrożeń u producentów urządzeń.